Za艂贸偶my, 偶e 艣mierci jednak nie ma
Przechodzisz tylko w inny stan skupienia
Ziemia zjada cia艂a, ca艂a spowita we wspomnieniach
Co jest czym, zakuta pa艂a, nic nie 艣wita mi o duszy
Ka偶dy z nas jest energi膮, kt贸ra kiedy艣 w podr贸偶 ruszy
Na pewno! Wi臋c powiedz mi, czego tutaj 偶a艂owa膰?
Tak, serio wiem, cz艂owiek, 偶e cz臋sto bol膮 s艂owa
R贸wnie mocno jak obita, sina morda od pogl膮d贸w
Wywr贸cona psychika przez wyznawc贸w samos膮du
Ostracyzm
– bo wygl膮d, profesja – bo kasa
Majaczy mi pajac, 偶e trzeba wybacza膰
Na tacy podane rozwi膮zanie bez prospektu
Szybko ko艅czy zabaw臋 bezwzgl臋dne 9 milimetr贸w
Strzelaj do 艣mieci albo bij mocno w g艂ow臋
Niech krew z ust ci leci, s艂ysza艂em, 偶e zdrowe
Ju偶 dla dzieci jest okazywanie emocji
Bo co ci臋 nie zabij臋, to podobno ci臋 wzmocni!
Odpocznij przy lekturze ich krwawi膮cych garde艂
Nie ma nieba i piek艂a, ta przestrze艅 posz艂a na handel
Kto艣 odda艂 bilety, bo nie chce ju偶 tego ogl膮da膰
No i kurwa niestety – 艣wiata nikt nie posprz膮ta
Pami臋tasz? Nie istnieje, po prostu si臋 przeprowadzasz
Nie wiem czy w lepsze miejsce, ale chyba nie przesadzam
呕e trudno o wi臋ksze g贸wno ni偶 nim jest nasz wymiar
Gdzie z ka偶dym wschodem s艂o艅ca od nowa si臋 zaczyna
Gor膮ca jak ogie艅, chora walka o przetrwanie
Finanse, wrogowie, pale, a na nie
Nabite marzenia, torturowane zazdro艣ci膮
Jedni maj膮 spok贸j w sercach, a inni si臋 ci膮gle z艂oszcz膮
Na siebie nawzajem, j臋zykiem p臋kaj膮cych mebli
No a jak w prze艂yk przywal臋, to poczuj臋 odpowiedni
Rodzaj ulgi
i nie widz臋 racjonalnych powod贸w
By tu zosta膰. Nadzieja? Str膮ci艂em j膮 ze schod贸w!