(I.)
Proszę, dzień dobry, witaj w moim świecie
Jadowite kobry, a do tego w komplecie
Swobodny spacer miedzy oponentami
Lasy lat pustynie minut chowam pod nagrobkami
Wraz ze ślicznymi modnisiami, co też tutaj trafili
Jak więzień za kratami, sędziowie się nie mylili
Kiedy wydali werdykt bez chwili przerwy
Będzie coraz ciężej, a tobie już poszczają nerwy
Jeziora zawsze kuszą tak jak krawędzie dachów
Żeby pozbyć się balastu czyli sumy wszystkich strachów
Myślisz skoczysz i zaraz cię tu wiesz zakopią w piachu
Nie masz odwagi łachu. Co zrobić? Kolejny zachód
Słońca, a ziemia jest taka gorąca
Obiecuje będzie parzyć w dupę do samego końca
Zanim staniesz się trupem, ale wbrew własnej woli
Nie skończysz tego szybciej, atawizm Ci nie pozwoli
Instynkt przetrwania, Boże pozwól mi przeżyć
Nigdy nie zrozumiem jak można tak mocno wierzyć
W biblijnego opiekuna, nie mówię, że tuman
Ale jak jest ze zbawieniem to nigdy nie zakumam
Kiedy widzę te biedę, ludzi z mordą pełną bólu
Dłużej chyba nie usiedzę, stul ryj jebany ciulu
Przestań mnie pouczać, chcesz to chodź do mnie tutaj
I posłuchaj opowieści prosto spod podeszwy buta
Historii o kłamcach, twierdzisz sam się mijam z prawda
Kto potrafił kopnąć w pysk i to całkiem tak niedawno
Więc się nie dziw głupia larwo, że działam tak samo
Nie będę gentlemanem skoro suka nie jest damą
Zresztą chuj z rodzajnikiem, każdy może być kurwą
A z takimi śmieciami zawsze trzeba jechać równo
Jedno wielkie gówno zostało zamiast marzeń
Kiedyś byłem wymazany, no a teraz ja wymażę