Profesor Smok x Kazet – Nie Otwieraj Tego

(Intro: Profesor Smok)
Samoocena, matka naszych problem贸w
Z surowo艣ci膮 wychowuje niespe艂nionych artyst贸w
Najlepiej gdzie艣 si臋 zaszyj i nie m贸w s艂owa o tym
Raper nie mo偶e, pewno艣膰 siebie w cudzys艂贸w
I ma艂膮 skrzyneczk臋 w bani, t膮 z paranojami
Owi艅 艂a艅cuchem u艣miech贸w i tabletek na sen
呕ycie to nieustanna walka by艣 si臋 nie poplami艂
Schowanym skrz臋tnie l臋kiem co ci臋 w nocy nawiedza

(Zwrotka 1: Profesor Smok)
Piek艂o nie ma dna, co odkrywam co rano
Cyklicznie do psychiatry lec臋 i nazywam to zmian膮
Za偶ywam co艣 na noc, a budz臋 si臋 jak pora偶ony pr膮dem
Przera偶ony w ko艂dr臋 chowam g艂ow臋, my艣l膮c odejd藕
Pi臋膰 tabletek na sen gryz臋 kto艣 m贸wi艂, 偶e tak jest szybciej
Fajniej w pizd臋 wali, szybciej sp艂yn臋 jak nie chc臋 my艣le膰
Niebo wygl膮da jakby B贸g rozla艂 atrament
Znowu kto艣 na l臋k贸wkach b臋dzie szlocha艂 nad ranem
M贸j 艣wiat si臋 budzi jakby go nakr臋ci艂 Lucio Fulci
Po tych waszych wynalazkach ju偶 my艣la艂em jak kto skr贸ci膰
Druga zwrotka Atmosphere, mia艂em podobne zamiary
Wiesz jak to w sercu jest poczu膰 si臋 totalnie martwy
Sporo starszy, teraz wstyd mi za to, trzymam pod kluczem
My艣li co jak wjad膮 z przytupem zostawi膮 sam膮 framug臋
Teraz usta uk艂adaj膮 si臋 w u艣miech politowania
Nad pomys艂em sprzed dekady, ale to czasem wraca

(Refren: Profesor Smok)
I nie otwieraj tego pod 偶adnym pozorem
Co by si臋 nie dzia艂o, nie grzeb w mojej g艂owie
I nie otwieraj tego pod 偶adnym pozorem
Ty wyrzu膰 klucz臋, chyba si臋 pomodl臋
I nie otwieraj tego pod 偶adnym pozorem
Co by si臋 nie dzia艂o, nie grzeb w mojej g艂owie
I nie otwieraj tego pod 偶adnym pozorem
Ty wyrzu膰 klucz臋, chyba si臋 pomodl臋

(Zwrotka 2: Profesor Smok)
Obraz szpitala na D臋bcu prze艣laduje mnie do dzi艣
Zapach i wygl膮d nie przebije tego, nie prze膰pamy nic
Nie wskrzesza tych chwil, w bani tak jak 艣rodek nocy
Widok umieralni w kt贸rej serca krzycz膮 pomocy
艁zy szcz臋艣cia na m贸j widok od bliskiej mi osoby
Dziadek kocha艂 babci臋 do ko艅ca jej choroby
Nie mog臋 wypali膰 my艣li, 偶e wszystko si臋 tak ko艅czy
Blisko serca no艣my ludzi, p贸ki 艣mier膰 nas nie roz艂膮czy
Panicznie boje si臋 odej艣膰, w 偶yciu nie zrobi艂em nic
Poza krzywdzeniem os贸b bez kt贸rych nie mog臋 偶y膰
艢mier膰 odbiera znaczenie ka偶dej akcji
W gardle nie mam nic s艂贸w by opisa膰 relacji szereg
Kt贸re sabotowa艂em znakomicie, bo czuj臋 panik臋 jak my艣l臋, 偶e z kim艣 ca艂e 偶ycie
Mam sp臋dzi膰 po to, by kiedy艣 trzyma膰 j膮 za r臋k臋 i tak razem czeka膰 za ostatnim oddechem

Dodaj komentarz

Tw贸j adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola s膮 oznaczone *