(Zwrotka 1)
Znamy si臋 ju偶 od pierwszego momentu, kiedy z matczynych odm臋t贸w ci臋 wyci膮gn膮 na 艣wiat艂o
Narodziny s膮 jak wyrwanie ze snu, a w twym ma艂ym sercu rusza nerwowe staccato
B臋d臋 z tob膮 a偶 po鈦焝res鈦焧wych鈦焏ni, b臋d臋 dzieli膰鈦焭 tob膮 stres鈦焛 艂zy
Jestem twoim cieniem ukrytym w ciele, i dziel臋 z tob膮 偶ycie nawet je艣li 艣pisz
Gdy idziesz na strych lub do piwnicy schodzisz
I przypominasz sobie nagle wszystkie filmy grozy
Gdy trzeszcz膮 stare schody i wok贸艂 nic nie wida膰
Ja z u艣miechem wariata na wskro艣 ci臋 przeszywam
Umiem skr臋ci膰 jelita, robi臋 to na pe艂en etat
Najmniejsze p臋kni臋cie w tobie potrafi臋 zamieni膰 w przepa艣膰
M贸wi膮, 偶e mam wielkie oczy jak g艂osi legenda
Musia艂by艣 zobaczy膰 swoje, gdy idziesz w nocy przez cmentarz
Jestem w umy艣le dziecka i sercu starca
Nie zliczysz moich imion na dziesi臋ciu palcach
B臋d臋 do kra艅ca twych dni si臋 tob膮 karmi膰
A偶 rodzina wsadzi ci do ust obol zmar艂ych
(Refren)
Nim otuli ci臋 czarny piach
Towarzysz臋 ci na jawie i snach
Moj膮 blad膮 twarz i imi臋 znasz
S T R A C H – strach
Nim otuli ci臋 czarny piach
Towarzysz臋 ci na jawie i snach
Moj膮 blad膮 twarz i imi臋 znasz
S T R A C H – strach
(Zwrotka 2)
Jestem g艂osem natury, walk膮 o przetrwanie
I widzisz mnie w obcych twarzach, kt贸re mijasz w ciemnej bramie
Patrzysz mi prosto w oczy, gdy stoisz nad przepa艣ci膮
Jestem latarni膮 wok贸艂 kt贸rej owija si臋 auto
Pami臋tasz lato i p艂ywanie w jeziorze?
Dziwny dyskomfort, kiedy wp艂ywasz na g艂臋bok膮 wod臋
Co艣 ci臋 mo偶e przecie偶 nagle z艂apa膰 za kostk臋
I wci膮gn膮膰 na dno, gdy b臋dziesz miota膰 si臋 na o艣lep
O nocnej porze id臋 z tob膮 przez park
Dreszcz przeszywa kark, bo z krzak贸w dobiega trzask
To miejsce jest bez lamp, bez ludzi, bez kamer
Podnosz臋 ci t臋tno, gdy ogl膮dasz si臋 przez rami臋
Gdy siedzisz sam w chacie i nagle pod艂oga skrzypi
Instynkt karze ci zapali膰 艣wiat艂o i wyciszy膰 TV
Gdy nas艂uchuj膮c, milczysz, ja wyci膮gam swe macki
Zmieniaj膮c si臋 w niepok贸j, 偶e kto艣 na ciebie patrzy