Krvavy – Nie-zno艣na ci臋偶ko艣膰 bytu

(Zwrotka 1: Krvavy)
Ty boisz si臋 ciemno艣ci, ja mieszkam z ni膮 vis a vis
Co dzie艅 przytrzymuj臋 jej drzwi, by mog艂a
Wej艣膰 do 艣rodka, nakre艣li膰 obraz kolejnego miesi膮ca czy tygodnia
A wierz mi, jest p艂odna w sztuk臋 s艂owa
G艂贸wnie w katastrofizm, gdzie strofuje strofy
G艂odna dozna艅 godnych pozna艅 woli
Wi臋c mimo woli wci膮偶 uchodzi przez okna
By z powrotem drzwiami si臋 dosta膰, b艂臋dne ko艂o
W geometrii strachu stawiam czo艂o 艣wiat艂u
W labiryncie my艣li brodz臋 po omacku
Chcia艂bym nie widzie膰 blasku i mie膰 w艂asny biegun
Spychaj膮cy ludzi z brzeg贸w, noc polarna
Jestem depresyjny, ale znam si臋 na 偶artach
Puk, puk. Kto tam? Niezapisana karta
Tyle warta egzystencja ile znajdzie na niej miejsca
Ciemno艣膰, by rozpisa膰 swe idee
Rzu膰 kamieniem w studni臋 swojej duszy
Rozbije si臋 echem, cisza przed burz膮
I cisza po burzy, dzie艅 wr贸偶y
Co si臋 d艂u偶y na nasz膮 niekorzy艣膰
Te偶 czuj臋 gorycz, gdy patrz臋 w swe oczy
W odbiciu ci臋偶aru 艣wiata i Ziemi
艁udz膮c si臋, 偶e zmiana mo偶e cokolwiek zmieni膰

(Refren: Krvavy & Ozzy)
To nie-zno艣na lekko艣膰 bytu
Gdy w ci膮gach zer szukamy zachwytu
To nie-zno艣na bytu ci臋偶ko艣膰
Gdy bole艣膰 jawi si臋 nam jako pi臋kno艣膰
To nie-zno艣na lekko艣膰 bytu
Gdy 艣wiat staje w rutyny prze艂yku
To nie-zno艣na bytu ci臋偶ko艣膰
Gdy 艣wiat艂o zn贸w chce zast膮pi膰 ciemno艣膰

(Zwrotka 2: Ozzy)
Nie-zno艣nie, a budzi mnie kolejny raz wzrok wbity w po艣ciel
Zaplanowane szcz臋艣cie wydaje si臋 pozorne
Tylko wolne, zbyt powolne
Mia艂em je goni膰, a ono siedzi ko艂o mnie, c贸偶
Nie wierz臋 w nie, straci艂em wiar臋 dawno
Sprzyja mi 艣wiat艂o, noc 艂apie mnie za gard艂o
I opowiada mi niesamowite rzeczy
A kim b臋d臋 rano, kiedy tylko si臋 odczepi?
Poza moimi granicami
Wzroku i s艂uchu, dotyku, analiz
A tworzy si臋 co艣, ja nie mam na to wp艂ywu
To m贸j pozorny wyb贸r, pomnik mojego wstydu
We藕 go, bo ka偶da zmiana ukrywa niezmienno艣膰
Niekiedy tylko senno艣膰 pokazuje nam pi臋kno
Niekiedy tylko jedno, nie kiedy wszystko jedno
Oboj臋tne jak bardzo, oboj臋tne na pewno
Sta艂em si臋 jaki艣 zimny, nie wiem, w kt贸rym momencie
Sta艂em si臋 jaki艣 dziwny, cho膰 nie wiem w jakim sensie
Czuj臋, 偶e nie mam nic, nawet je艣li mam wi臋cej
Czuj臋, 偶e mia艂em kiedy艣 co艣, za czym teraz t臋skni臋
Nie-zno艣nie tak, odczuwam brak tego ci膮gle
Wiem dok膮d i艣膰, nie wiem dlaczego b艂膮dz臋
Kolejny raz usypia mnie ten wzrok wbity w po艣ciel

Dodaj komentarz

Tw贸j adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola s膮 oznaczone *